Czy elektronika w prostych narzędziach uprawowych to dobry pomysł?
Gdy prostsze urządzenia, np. kultywatory, są naszpikowane elektroniką, wielu użytkowników z dezaprobatą marszczy brew. Czy słusznie? Tego chcieliśmy się dowiedzieć i podczas testu kultywatora Lemken Karat 10 odkryliśmy cienką granicę między korzyściami, jakie w uprawie roli niesie ze sobą cyfryzacja a jej minusami.
Jak system ContourTrack firmy Lemken sprawdza się w kopiowaniu terenu?
Dzięki podwójnemu siłownikowi hydraulicznemu zamontowanemu między sekcją zębów a tylnym wałem podczas przejazdu przez wzniesienia i zagłębienia terenu Karat 10 samoczynnie dopasowuje się do podłoża – teoretycznie bardzo dobry pomysł. Chciano w ten sposób skompensować długość czterobelkowych kultywatorów i umożliwić utrzymanie jednakowej głębokości roboczej we wszystkich punktach maszyny. Do działania systemu regulacji potrzebne jest zasilanie elektryczne, które zapewnia trójstykowa wtyczka, a ponadto czujnik kąta oraz doprowadzanie oleju przez układ wykrywania obciążenia (load sensing).
Sprawdź, jak Lemken rozwija autonomiczny ciągnik do uprawy, o kórym piszemy w artykule: Krone i Lemken intensywnie rozwijają pojazdy autonomiczne
Jak zmienił się system kopiowanie terenu w kultywatorze Karat 10 w porównaniu z Karat 9?
W porównaniu z kultywatorem Karat 9 niewielkiej zmianie uległ sposób sterowania w liczącym prawie 10 lat systemie kopiowania terenu. Wcześniej do pomiaru obciążenia kół podporowych firma Lemken używała sworznia pomiarowego. Obecnie sterowanie odbywa się w oparciu na ciśnieniu oleju w siłownikach hydraulicznych tych kół.
Obsługa systemu jest prosta – aby go aktywować, wystarczy wpiąć trójstykową wtyczkę. Działanie systemu regulacji można rozpoznać po drugim wskaźniku na skali głębokości roboczej. Na równym podłożu drugi wskaźnik