MTZ Belarus wciąż dominuje w polskich gospodarstwach
Ciągniki rolnicze MTZ Belarus są obecne w Polsce od wielu lat. I chociaż krajobraz polskiej wsi się systematycznie zmienia i rodzime Ursusy oraz wschodnie Belarusy powoli są zastępowane przez zachodnie marki, to jednak nadal tych traktorów można spotkać wiele na polach i w gospodarstwach. Dlatego ciągnącą się od kilku lat sprawa sądowa, której finał właśnie oglądamy będzie miała swoje tragiczne konsekwencje dla wielu rolników.
Popularne MTZ-ty pracują głównie w małych i średnich gospodarstwach. W tych mniejszych są głównym ciągnikiem do wszystkich prac, w tych średnich często pełnią funkcje pomocnicze: pracują przy paszowozach, z ładowaczami czołowymi, w transporcie, a posiadacze deszczowni mówią wprost, że zagregowania Belarusa z pompą do jej zasilania jest najbardziej ekonomiczne, bo MTZ-ty mało palą. Ale właśnie o emisję spalin jest cała ta awantura z Belarusem w roli głównej.
Normy emisji spalin Stage V wykluczają silniki MMZ w Belarusach
Przypomnijmy, że od kilku lat, a dokładnie od 2018 r., ciągniki tej marki nie mogły być sprzedawane w kraju jako nowe, bo zamontowane w nich silniki MMZ nie spełniały rygorystycznych norm emisji spalin Stage IV, a następnie Stage V. Wprawdzie na wystawach rolniczych choćby we wrześniu 2022 r. polski importer z dumą prezentował nowe modele popularnej osiemdziesiątki z nowym silnikiem Stage V, jednak zakup produkowanych w Mińsku traktorów z importowaną droższą jednostką nie był już tak korzystny w porównaniu do konkurencji.
Dlatego, aby obejść te przepisy, krajowi sprzedawcy sprowadzali do Polski traktory zarejestrowane już w Białorusi. Nad Wisłą były to już modele używane, które teoretycznie nie musiały spełniać wymogów homologacyjnych (w tym norm emisji spalin) określonych w Rozporządzeniu UE nr 167/2013 ustanawiającego wymogi administracyjne i wymagania techniczne w zakresie homologacji.
Rejestracja nowych, ale „używanych” Belarusów. Jak to możliwe?
Jak zauważa Adam Ładowski na łamach portalu wrp.pl, problem polega na tym, że według prokuratury, urzędowa decyzja o ich zarejestrowaniu jest niezgodna z prawem.
- Decyzje o przyznaniu “blach” i papierów podejmowane przez urzędy komunikacji podległe starostom miały zostać podjęte niezgodnie z przepisami, bo ciągniki nie posiadały europejskiej homologacji wymaganej przy wprowadzeniu nowego pojazdu do obrotu na terenie Unii Europejskiej. Nie posiadały, choć były nowe, a choć były nowe, to były jednak używane – czytamy w tekście Adama Ładowskiego.
Problemy z MTZ Belarus mogą dotknąć aż 7 tysięcy rolników
Z kolei portal tygodnik-rolniczy.pl informuje, że sprawa niezgodnej z prawem rejestracji ciągników MTZ Belarus w ostatnich latach może dotyczyć ok. 7 tysięcy rolników w Polsce. Jednym z nich jest Marek Kowal, twórca profilu „Fani i posiadacze MTZ Belarus”, który zainicjował akcję #muremzabelarusem. W rozmowie z Mateuszem Wasakiem z portalu tygodnik-rolniczy.pl Marek Kowal podkreśla, że w wielu gospodarstwach są to maszyny do najważniejszych zadań, a ich wycofanie może poskutkować paraliżem prac. Rolnicy to zresztą niejedyni użytkownicy tych ciągników.
„Będę spłacał raty, a w polu nie będę miał czym pracować” – rolnik o wycofaniu MTZ Belarus
Sprawa wycofania ciągników marki MTZ Belarus zarejestrowanych po 2016 uderza w wiele gospodarstw rolnych. Echa decyzji sądu trafiły też do nas. Jeden z posiadaczy białoruskiego ciągnika, który pragnie zachować anonimowość, napisał do naszej Redakcji dramatyczny list, w którym opisuje swoje problemy z tym traktorem.
- Kupiliśmy 3-letni ciągnik z 2017 roku, był zarejestrowany w Polsce na autoryzowanego dealera MTZ Belarus. Na traktor dostałem leasing, bez problemu zarejestrowaliśmy go w starostwie powiatowym. Żądali faktury zakupu, dowodu rejestracyjnego i faktury zakupu maszyny przez dealera. Nic więcej. To był nasz pierwszy ciągnik, jaki w życiu kupiliśmy – wyjaśnia i dodaje, że nigdy wcześniej nie kupowali takiej maszyny i nie podejrzewali nawet, że cokolwiek z nią może być nie tak. Zdecydowali się na niego, bo po prostu był tani, mogli kupić go na kredyt, bez dotacji. Zapłacili około 100 tys. zł, a i tak nie było łatwo. Niedawno otrzymali pismo, że muszą złożyć zeznania. Nie wiedzieli, o co chodzi, zaczęli szukać informacji w Internecie. Okazało się, że takich wezwań było znacznie więcej.
Dzięki temu ciągnikowi mogli ruszyć z odziedziczonym gospodarstwem. Obecnie mają bydło mięsne i ponad 20 ha ziemi.
- Bez tego traktora nie byłoby szans na uruchomienie gospodarstwa – tłumaczy rozżalony rolnik. Nie wyobrażają sobie co będzie kiedy zapadnie decyzja o wyrejestrowaniu.
- Robię to, co kocham, nie narzekam, choć susza co roku. Na strajki nie jeździłem, nie blokowałem nikomu dróg. Żyjemy swoim życiem nikomu nie robiąc krzywdy. A tu się okazuje, że stracimy nasz ciągnik. Niby rozumiem czemu, ale w momencie zakupu jedyne co o nim wiedziałem to, że nie można go na PROW kupić. Padło na MTZ-ta, bo mam dużo znajomych z tym ciągnikiem. Spłacam raty regularnie, a teraz co? Będę spłacał, a w polu nie miał czym pracować? – retorycznie pyta rolnik.
Do sprawy rejestracji ciągników MTZ Belarus będziemy jeszcze wracać.
Źródło: topagrar.pl