StoryEditor

Gravit: liczy się pasja i zaufanie klienta

W najnowszym wydaniu „Profi” przedstawiamy relację z jubileuszu firmy Gravit z Lublina. Poniżej przedstawiamy pełną wersję wywiadu z Witoldem Krzyszczakiem, z założycielem i współwłaścicielem firmy. 

01.08.2019., 00:00h
Firma, którą pan założył, świętuje w tym roku swój 30. jubileusz. Macie ugruntowaną pozycję handlową w południowo-wschodniej Polsce, kilka oddziałów, zatrudniacie kilkudziesięciu ludzi, docieracie do setek wiodących producentów rolnych i przedsiębiorców. Czy jako szef czuje pan, że osiągnął zawodowy sukces?

Witold Krzyszczak: Pojęcie sukcesu jest względne. Dla jednych szczytem marzeń jest osiągnięcie jakiegoś etapu, dla innych – niekoniecznie. Nie odbieram więc w kategoriach sukcesu tego, co udało się dokonać przez minione trzy dekady. Nie stworzyłem zespołu, by się z kimś ścigać czy porównywać. Codziennie wykonujemy naszą pracę, która składa się z celów cząstkowych, które co jakiś czas podsumowujemy. Cieszy mnie to, że po trzydziestu latach wciąż znajdujemy skuteczny sposób, by tworzyć atrakcyjną ofertę dla naszych klientów i że chcą oni z niej korzystać.  

Na czym polega fenomen owej oferty, którą reklamujecie jako „sprawdzone rozwiązania”?

Witold Krzyszczak: Tu nie chodzi o to, by w ogóle coś sprzedawać, ale by wiedzieć, co się sprzedaje.
Wybieramy nasz towar z szerokiej palety dostępnej na rynku. Musimy być przekonani co do jakości produktu i usług, by przedstawić je klientowi. Na przestrzeni ostatnich lat nasza oferta zmieniała się znacząco, tak jak zmieniały się potrzeby klientów. Jedno pozostaje niezmienne: zawsze staramy się współpracować z najlepszymi. Dzięki temu szerokie grono rolników i przedsiębiorców od lat pozostaje niezmienne, bo – jak mówią – ufają naszemu wyborowi. To jest właśnie miara sukcesu: zaufanie klienta.


Z boku jednak patrząc, ktoś może powiedzieć tak: „Gravit zmienił kolor sprzedawanych ciągników, bo pewnie nowa marka miała im więcej do zaproponowania…”

Witold Krzyszczak: Dość dawno temu byliśmy w stanie zmienić dostawcę ze względu na interes naszego klienta. Teraz staje się to raczej ryzykowne. Ale jest też i tak, że niektórzy dostawcy nastawieni są na współpracę wyłącznie z dealerem, a nie widzą finalnego klienta. Tymczasem to finalny klient płaci, więc decyduje. Wszyscy powinniśmy być zatem ukierunkowani na klienta końcowego. 


Jak bardzo rynek rolny zmienił się w Polsce w ciągu minionych 30 lat?

Witold Krzyszczak: Zmienił się bardzo. My zaczynaliśmy z maszynami Agromet Pionier do zbioru ziemniaków. Sprzedawaliśmy rocznie 200-250 kombajnów. Dziś rynek nie potrzebuje już sprzętu tego typu, a raczej specjalistyczne maszyny o wielkiej wydajności. Zmieniły się oczekiwania klientów, bo zmieniła się skala produkcji.  Zareagowaliśmy na te zmiany, bo często widzimy szybciej niż dostawcy, jakie trendy nadchodzą. Gdybyśmy trzymali się tylko tej jednej specjalizacji, już by nas nie było – bo i firmy Agromet Pionier już dawno nie ma na rynku. 

Skąd bierzecie wiedzę, która pozwala Wam na taką czujność rynkową?

Witold Krzyszczak: To bardzo proste: przede wszystkim mocno słuchamy klienta! 


A co dziś, w połowie 2019 roku mówią Wam klienci – producent rolny, przedsiębiorca, budowlaniec, odbiorca sprzętu komunalnego? Czego szukają?

Witold Krzyszczak: Działamy w rejonie bardzo zróżnicowanego rolnictwa. Od małych po wielkie areały, od uprawy po hodowlę, od typowego rolnictwa po wąskie specjalizacje ogrodnicze, szkółkarskie i sadownicze. To z jednej strony utrudnienie, a z drugiej szansa wymagająca różnorodności oferty. Rolnicy są zdeterminowani działać tu i teraz, w ciągu kilku sezonów potrafią się przebranżowić. Teraz coraz częściej pojawiają się kłopoty z wodą. To oznacza, że klient mniej sceptycznie podchodzi do tematu uprawy bezpośredniej i siewu uproszczonego. Rośnie też rynek wynajmu sprzętu dla rolnictwa i budowlanki. Jeżeli chodzi o branżę komunalną – oferujemy rozwiązania pozwalające na wydajne funkcjonowanie w realiach coraz trudniejszego rynku pracy.


Tego typu filozofia wsłuchiwania się w głos klienta wymaga odpowiednio wykwalifikowanego i zmotywowanego zespołu. Czym kieruje się pan, prowadząc rekrutację do niego?

Witold Krzyszczak: Najważniejsze jest wewnętrzne zadowolenie z wykonywanej pracy. Nie wyobrażam sobie siebie jadącego do pracy, bez pozytywnej motywacji, że zaraz będę na stanowisku i będę wykonywał jakieś zadanie. Wiadomo, są różne dni, nie każdy przynosi to samo zadowolenie. Liczy się jednak, że chcę tam być i uczestniczyć w wyzwaniach. Podobnego podejścia oczekuję od załogi. 
Lubię pracować z osobami, które jadą do pracy i wiedzą, po co tam są. To, że zdają sobie sprawę, iż każdy kolejny dzień otwiera im nowe możliwości kontaktu z ludźmi i że to ich rozwija. Dlatego nie stoję nad każdym, a raczej daję swobodę działania w określonym zakresie – to wzmaga realizację samego siebie, to przynosi satysfakcję. 


Wygląda na to, że szef firmy szuka podobnych pasjonatów, jak on sam!

Witold Krzyszczak: Pasja? Tak. Trzeba mieć pasję. Choć jest to pojęcie współcześnie trochę wyśmiewane. Mówiłem zawsze moim dzieciom, by oczywiście poznawały nowe wyzwania, nowych ludzi, ale by zawsze miały jakąś pasję. Gdy prowadzę rozmowy kwalifikacyjne, pytam, czym się ludzie interesują. A jeśli pasja pokrywa się z pracą, to tym lepiej!

Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał dr Piotr Łuczak
O firmie Gravit pisaliśmy TUTAJ.
03. grudzień 2024 11:10