To chyba modelowa ścieżka, aby zostać fachowcem z najwyższej półki. Najpierw praca w gospodarstwie rodziców, później studia na Politechnice Poznańskiej, dalej wiele szkoleń, w tym fabrycznych, z maszynami John Deere. Teraz naprawy w terenie lub zdalny dostęp do maszyn przez komputer. Fascynujące zajęcie! Można pozazdrościć!
Sprzątanie po "fachowcu"
W zasadzie naprawiam tylko zielone ciągniki i maszyny – mówi Arkadiusz Losiak z firmy Kuhn – Maszyny Rolnicze. Ale nie ma problemu, gdy trzeba pomóc w awarii sprzętu w innym kolorze. Jedna z historii dotyczyła „posprzątania” po działaniu tzw. fachowca, który miał usunąć problemy z hydrauliką. Zaczął podkręcać ciśnienie na zaworze ciągnika, co jego zdaniem miało usunąć problem. Skala manometru się skończyła, a traktor nie funkcjonował. Wtedy majster zaczął się „bawić” sprężynkami, dodawać podkładki i nadal nic, aż w końcu... rozłożył ręce i odjechał. Okazało się, że problemem była pompa podająca, która miała za słaby wydatek, aby zasilić układ hydrauliczny.
Kod błędu ECU
– Z nowymi ciągnikami jest łatwiej – wyjaśnia mechanik. John Deere ma procedury, które jak po sznurku prowadzą do celu. Jest zbyt wiele potencjalnych wa- riantów, aby szukać po omacku. Jeśli pokaże się kod błędu ECU – to wiem, którego sterownika to dotyczy, zaś kolejne cyfry oznaczają kod błędu. Włączam komputer i program Service Advisor pokazuje, jak mam działać przy danych objawach.
Żmudne sprawdzanie
Po wstępnej ocenie kodów błędów trzeba je usunąć z pamięci i po uruchomieniu ciągnika skontrolować, czy problem powróci. Jeśli tak, po kolei sprawdzam, czy jest prąd, dobra masa itd. Komputer pokazuje nazwy złączy, które trzeba zbadać. Wtedy wchodzę na ciągnik lub maszynę, aby wykonać pomiary, ocenić i usunąć problem.
Wyczyszczona historia!
– W starszych ciągnikach John Deere trzeba wsunąć bezpiecznik – mówi Arkadiusz Losiak. Wtedy na wyświetlaczu pojawia się tryb inżynieryjny (ikona DIA). Bywa, że użytkownicy znają ten sposób. Wkładają bezpiecznik, pojawia się kod i podają mi przez telefon. To pozwala przygotować się do naprawy, zanim wyjadę z firmy. Ale nie zawsze jest tak cudownie. – Dzwoni klient i zgłasza, że pojawiają się błędy. Przyjeżdżam, a tu historia jest czysta jak łza – wspomina mechanik. Pytam, co się stało? A użytkownika mówi, że ją wyczyścił, bo wie jak to zrobić. – Ale jak mam teraz zobaczyć, co się dzieje w ciągniku – pyta Losiak? No cóż, trzeba jeździć i jeździć, aż wyskoczy ten błąd – a godziny lecą. Jeśli błąd się nie pojawi, oznacza to, że mechanik może wrócić do firmy, bo przecież maszyna działa. Powtórny jego przyjazd to dodatkowe koszty. Z tego wynika prosty przekaz: lepiej nie bawić się w usuwanie błędów.
O czym myśli traktorzysta?
Bywają także pechowe sytuacje. Ktoś wraca do gospodarstwa, np. o godz. 20 i nagle włącza się wypalanie filtra DPF. Traktorzysta boi się, że szef nie zapłaci mu za nadgodziny, więc wyłącza silnik i idzie do domu. Powiedzmy, że nic się nie stało, bo zazwyczaj układ pamięta, że nie dokończył wypalania.
Następnego dnia po uruchomieniu, gdy silnik osiągnie właściwą temperaturę, powinno ruszyć wypalanie, ale jeśli traktor o tym „zapomni”, może być problem. W końcu przy kolejnym wypalaniu system może już sobie z tym nie poradzić, bo DPF jest tak zapchany, że trzeba wypalać go w trybie serwisowym, co trwa ok. 4 godzin. W tym czasie mechanik musi obserwować otoczenie, bo wydech osiąga nawet 600 stopni C. Aby nie dochodziło do takich sytuacji, jest opcja wyłączenia wypalania.
"Lewe" AdBlue
– W ciągnikach John Deere z system DEF korzysta się z AdBlue. Zdarzały się takie przypadki, że klient zamawiał ten płyn w Internecie i były problemy z jego jakością – zaznacza Losiak. W traktorze jest czujnik jakości AdBlue. W takim przypadku pojawiały się kody błędów i ciągnik pokazywał, że jest za dużo NOx na wylocie spalin. Wystarczyło tylko kupić AdBlue z pewnego źródła, aby uporać się problemem.
Zdalna praca serwisu
Podczas rozmowy w firmie Kuhn w Jelonku zapytałem portretowanego mechanika, czy właściciele ciągników John Deere mają obawy przed systemem JD Link? – Nie zauważyłem, aby ktoś nie chciał, żeby fabryka widziała to, co się dzieje w jego ciągniku – wyjaśnia Arkadiusz Losiak. Dzięki temu szef firmy może zdalnie ustawić pracę swoim ciągnikom, a także zobaczyć, z jakimi parametrami koszą i młócą, sieją oraz co robią. Ale najważniejsza jest możliwość zdalnej pomocy przez serwis.
Co dzieje się w kombajnie?
Mechanik wyjaśnia: w praktyce odbywa się to tak – jestem w terenie lub siedzę przy biurku – dzwoni klient i mówi, że w ciągniku nie działa mu, np. Itec, czyli funkcja zapisywania ustawień do pracy i na uwrociach. Mówię – poczekaj połączę się z twoim wyświetlaczem. Objaśniam po kolei, co ma wybrać, zaznaczyć i ustawić.
Zakup używanego ciągnika
– Dzwoni do nas rolnik i prosi, czy nie pomoglibyśmy mu w zakupie używanego ciągnika lub maszyny John Deere. Tak, mamy taką usługę i możemy ocenić stan sprzętu – mówi Arkadiusz Losiak. Jeździłem na takie usługi, pomagając kupującym. Sprawdzaniu podlegają godziny pracy, czy nie były korygowane, ocenia się kondycję silnika, sprawdza kody błędów, ciśnienie w układzie hydraulicznym itp. – U jednego z handlarzy sprawdziłem, że ktoś kombinował z licznikiem – mówię do rolnika, że to widać. I co wtedy – koniec rozmowy. Potencjalny nabywca był zadowolony, że nie doszło do transakcji! Cały artykuł znajdziecie Państwo w Profi 6/2020 od str. 60.
opr. jj