Według resortu rolnictwa rozwiązaniem, które może zwiększyć dochodowość gospodarstw rolnych, ma być umożliwienie im prowadzenia sprzedaży bezpośredniej. Istotne jest również usprawnienie łańcucha dostaw żywnościowych, a także konsolidacja sektora przetwórczego i handlowego w eksporcie. Tu jako pierwsze na dobrej drodze do porozumienia są branża mleczarska i drobiarska. Natomiast producenci trzody chlewnej z Podlasia w ponad 80 proc. przystąpili do programu bioasekuracji, który ma wygasić ogniska choroby w Polsce.
Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi ma trzy rozwiązania, która pomogą zwiększyć dochodowość polskich gospodarstw.
– Pierwsze rozwiązanie dotyczy pozostawienia wartości dodanych w gospodarstwie, a więc szeroko rozumianej sprzedaży bezpośredniej – mówi agencji Newseria Marek Sawicki, minister rolnictwa i rozwoju wsi. – Innym rozwiązaniem jest próba porozumienia się w łańcuchu dostaw żywności, mowa tu oczywiście o producentach, przetwórcach i handlowcach. Takie spotkanie odbywają się sukcesywnie w Ministerstwie Rolnictwa, także z udziałem UOKiK – mówi minister.
Polscy rolnicy mają mieć możliwość działania w ramach małego przetwórstwa, przetwarzania własnych produktów i przeznaczania ich do sprzedaży. Uchwalona w kwietniu ustawa o sprzedaży bezpośredniej wejdzie w życie od 1 stycznia 2016 r. Będzie korzystna przede wszystkim dla mniejszych gospodarstw, które ze względu na niewielką produkcję, a w związku z tym małe dochody, mają trudności w funkcjonowaniu na rynku. Obecnie, żeby sprzedawać swoje wyroby, trzeba zarejestrować działalność gospodarczą i spełniać wymogi sanitarne. Od przyszłego roku tacy rolnicy nie musieliby rejestrować działalności. Co więcej, ustawa pozwoli na to, by w ramach podatku ryczałtowego mogli sprzedawać przetworzone produkty do wartości 150 tys. euro w ciągu roku.
– Ważna jest też konsolidacja sprzedażowa, czyli budowanie polskiego koszyka eksportowego na inne rynki. Przedsiębiorcy i przetwórcy z różnych branż rolniczych i innych sektorów przemysłowych czy gospodarczych mogliby wówczas razem przedstawiać szeroką ofertę towarową, która będzie widoczna na dużych rynkach, jak Chiny, Indie czy Korea Południowa – przekonuje Sawicki.
Na przeszkodzie może jednak stanąć brak zaufania między polskimi przedsiębiorcami, który utrzymuje się na jednym z wyższych poziomów w Europie. Z danych Krajowego Rejestru Długów wynika, że 47 proc. przedsiębiorców właśnie z tego względu rezygnuje z zawierania części umów. 73,5 proc. twierdzi zaś, że prowadząc działalność gospodarczą, muszą ciągle uważać, by nie zostać oszukanym.
– Poziom nieufności jest wysoki, ale są już pierwsze symptomy zmian. Mamy sygnały, że może dojść do powołania wspólnego przedsięwzięcia w sektorze drobiarskim i mleczarskim – podkreśla minister.
Trudniejsze zadanie stoi przed hodowcami trzody chlewnej, którzy wciąż nie mogą wznowić eksportu do wielu krajów azjatyckich. Z racji wykrycia ognisk zapalnych Afrykańskiego Pomoru Świń (ASF) na terenie naszego kraju w lutym 2014 roku wprowadziły one zakaz importu wieprzowiny pochodzącej z Polski. Z tego powodu producenci utracili dostęp do wielu ważnych rynków zbytu, m.in. Chin, Korei, Singapuru czy Japonii. Wolumen i wartość eksportu do tych krajów spadły w ubiegłym roku o 82-85 proc.
W maju singapurska agencja weterynaryjna zadecydowała o zniesieniu embarga na polską wieprzowinę. Polska branża mięsna liczy na to, że kolejne azjatyckie kraje pójdą w ślad za Singapurem. W czerwcu polska delegacja weterynaryjna rozmawiała na ten temat z Japończykami. Do zdjęcia wszystkich embarg potrzebne jest jednak wygaszenie ognisk afrykańskiego pomoru świń.
– Obecnie program bioasekuracji jest na etapie wykupu stad trzody z gospodarstw, które zrezygnowały z produkcji. Będziemy wypłacać rolnikom nie tylko równowartość rynkową kupowanych sztuk zdejmowanych z gospodarstwa, lecz także odpłatność za trzy lata nieprowadzenia produkcji trzody chlewnej – mówi Marek Sawicki.
W Polsce dotychczas wykryto 65 przypadków ASF u dzików i 3 ogniska u świń, wszystkie w Podlaskiem. Program bioasekuracji ma zlikwidować ogniska choroby. Do końca maja rezygnację z produkcji trzody chlewnej zgłosiło 277 gospodarstw, czyli niespełna jedna piąta objętych programem, gdzie hodowanych jest blisko 6 tys. sztuk trzody. Od takich rolników zostaną wykupione wszystkie sztuki świń po cenach rynkowych. Ponadto wszystkie gospodarstwa, które zdecydują się na rezygnację z hodowli, mają dostać rekompensatę w wysokości ok. 50 zł od każdej sztuki, jaką mogliby wyhodować w ciągu 3 lat. Z danych Inspekcji Weterynaryjnej wynika, że w całej strefie objętej programem bioasekuracji znajduje się 1,8 tys. gospodarstw, w których rolnicy hodują ok. 35 tys. sztuk trzody.
– Duża część gospodarstw zgłosiła chęć dostosowania się do bioasekuracji, dostaną one wsparcie, a obecnie są w trakcie kontroli. Po skontrolowaniu 272 gospodarstw widać wyraźnie, że zrozumienie programu wśród rolników jest naprawdę duże – przekonuje Sawicki.
Rolnicy, którzy zdecydowali się przystąpić do programu, muszą chronić gospodarstwo przed kontaktem zewnętrznym, np. poprzez budowę podwójnego ogrodzenia o wysokości 1,5 m na podmurówce. Świnie nie mogą mieć też kontaktu ze zwierzętami domowymi. Skontrolowane gospodarstwa mogą też liczyć na środki na urządzenia do dezynfekcji mat i ubrań.