StoryEditor

Lepsza kontrola opryskiwaczy

Rynek opryskiwaczy chyba nigdy się nie nasyci – tak prognozuje Wojciech Bury. Nie ma się czemu dziwić, bo rośnie liczba zabiegów chemicznych i nawożenia z wykorzystaniem opryskiwaczy. Poza tym stary sprzęt zastępowany jest nowymi modelami. 

06.02.2019., 00:00h

Do niedawna zabudowania firmy "Bury" Maszyny rolnicze w Kutnie, a właściwie w Woźniakowie pękały w szwach. Rocznie zakład opuszczało ok. 1000 opryskiwaczy polowych i sadowniczych. To skłoniło właściela do wybudowania nowej hali, korzystając z unijnych funduszy. 

 

Na pierwszym stanowisku odbywa się montaż różnych wersji sadowniczych. Na drugim powstają opryskiwacze zawieszane Perkoz ze zbiornikami o pojemności od 400 do 1000 litrów. Na większe areały przeznaczone są modele Perkoz Max o pojemności 800–1900 l. Na sąsiednim gnieździe powstają różne wersje bron talerzowych, które stanowią ok. 20% obrotów firmy Bury.  

 

Na początku czwartego stanowiska uzbrajane są belki polowe w różnych wariantach.  Firma specjalizuje się w sprzęcie dla mniejszych gospodarstw, które kupują modele z belkami o szerokości 15–18 m i średnich, gdzie pracują maszyny 21-metrowe. Większe szerokości to nawet 36 m, a także modele z rękawem do 24 m.

W dalszej części hali odbywa się montaż opryskiwaczy zaczepianych. Tu muszą się zmieścić wielkie Pelikany Max, w których największy ma zbiornik o pojemności 6000 l, a najmniejszy z tej serii „zaledwie” 3000 l. Trzeba dodać, że zasadą jest, że wszystkie zbiorniki przyjeżdżają do Kutna z Włoch. Oprócz gigantów powstają tu także mniejsze, zaczepiane Pelikany w trzech rozmiarach: 1000, 1500 i 2000 l. 

 

– Przed opuszczeniem hali każdy opryskiwacz sprawdzany jest podczas próby z wodą – mówi Bury. Od najmniejszych, zawieszanych modeli, po zaczepiane z najszerszą belką. Pozwala to na sprawdzenie funkcjonowania wszystkich podzespołów i wychwycenie ewentualnych nieprawidłowości, zanim sprzęt opuści zakład i trafi do klientów. Nowa hala umożliwia taką kontrolę nawet podczas mrozów. 

 

W trakcie diagnozy niezastąpiony jest specjalny stół pomiarowo-kontrolny, który podłącza się do opryskiwacza i sprawdza parametry pracy. Belka polowa przechodzi pomiar na automatycznym stole rowkowym, co pozwala ocenić równomierność rozkładu cieczy na szerokiej belce polowej i w razie konieczności wymienić niesprawny rozpylacz.

Aby nie marnować wody, krąży ona w obiegu zamkniętym, ze zbiornikiem pod podłogą hali. Po sprawdzeniu sprzętu sprężone powietrze wydmuchuje wodę z rurek, węży, pompy i  filtrów. W starej hali sprawdzanie sprzętu było trudniejsze.

opr. jj

18. kwiecień 2024 16:52